Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   55   —
MARYA DO BOTHWELLA.

Idź! szukaj ich! nie, zostań! zostań tu, miej litość!
Chciej mnie zrozumieć, błagam, czyliż duszy skrytość
Mam wyjawić słowami? choć wiem, że ta mowa
Sumienie mi obarczy, z echem nie upłynie —
Powinien zginąć!

BOTHWELL.

Kto?

MARYA (długo pasując się z sobą).

On!

BOTHWELL.

Kto?

MARYA.

Król!

BOTHWELL.

Zginie!

MARYA.

O, ty jesteś jak echo, powtarzasz me słowa.

A teraz nim opuścimy, kto wie, czy aby go już nigdy nie ujrzeć, ten krwawy pokój, ciśnie nam się do głowy pytanie. Marya bezsprzecznie występną była, i sumienie powszechne, ten trybunał najwyższy tu na ziemi, z krwawych czynów bynajmniej jej nie rozgrzesza. A przecież nie budzi ona uczucia grozy, legenda wieków krew niemal z jej szat ściera. Czy dlatego, że była królową, czy dlatego. że piękną była? Ależ w potoku dziejów ludzkich, wiele krwawych koronowanych głów jaśniało wdziękiem olśniewającym sobą wszystko, ależ Lukrecja Borgia była