Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/587

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   583   —
IV. Aleksander Grybojedow.
Biada temu, kto ma rozum. (Komedya).
Młody i wykształcony Czacki, którego oburzała powierzchowna tylko ogłada wyższego towarzystwa moskiewskiego, jego demoralizacya, zacofanie i służalczość, po powrocie z dłuższego pobytu za granicą, zastaje w Moskwie te same stosunki i tę samą atmosferę. Wprawdzie Zofia, córka wysokiego urzędnika Famusowa, którą znał i kochał jeszcze jako podlotka, wyrosła teraz na urodziwą pannę; ale traktuje go ona dość ozięble, a w sekrecie prowadzi hazardowny romans z Mołczalinem, ograniczonym, ale giętkim urzędnikiem z biura jej ojca. Famusow znowu radby ją wydać za pułkownika Skałozuba, odznaczonego już różnemi orderami i umiejącego je zdobywać, a więc mającego świetną przyszłość przed sobą, chociaż ograniczonego prostaka. Otoczenie, w którem znajduje się Czacki, oburza go i wywołuje w nim gorzkie słowa prawdy; ale mają one ten skutek, że wszyscy biorą go za libertyna i człowieka niebezpiecznego nawet dla spokoju państwa. Tak np., kiedy Famusow i Skałozub, zgorszeni jego sądami, ostrzegają go, żeby się liczył z opinią publiczną, woła (akt II, scena 5):


Czemże sąd owych zgrzybiałych nędzników?
Pomiędzy nami nienawiść rodowa!
Zdania wciąż oni czerpią z tych dzienników,
Wieku podboju Krymu, Oczakowa,
Zawsze gotowi cisnąć oszczerstw grotem,
Jedno i to samo kwilą,
Zapominają, nikczemniki, o tem,
Że gorsi są z każdą chwilą!
Gdzież są ci zacni ojcowie narodu,
Co wzorem dla nas wśród życia zawodu?
Ci wzbogaceni zapewne rabunkiem
Krewni lub druhy, bezprawia wspólnicy?
Gniazdem tych łotrów pałace stolicy,
Kędy wśród uciech, marnotrawstw, nierządem
Płynie ich życie, pełne sprośnych mętów....
I gdzie nie zatrą zastępy klientów
Śladów ich życia, pełnego szkarady;
Lecz komuż w Moskwie mimo tylu wstrętów
Ust nie zamknęły pląsy i obiady?
Może mi wskażesz za wzór ulubiony
Tego bojara sprośnych obyczajów,
Kędyś mnie woził dzieckiem na pokłony,
Tego Nestora wielmożnych hultajów,
Co wśród sług wiecznie w zdrojach wódki tonie?
Ci w dniach rozpusty i karczemnych gwarów
Idą w czci jego i życia obronie,
On ich zamienia na sforę ogarów!
A może tego łaskawca zaleci,
Co dla zabawy zwiózł na mnogich furach
Od ojców, matek oderwane dzieci?
Sam o zefirach marząc i amorach,