Tą-bym ja tarczą od zguby ostatniéj
Zasłoni} ciebie, o narodzie bratni!
Któremu więcej gdy nie ma co brać —
Wydarłszy wszystko, wróg twój naostatek
Dziś się nie wzdryga z piersi twoich matek
Słowiańskie mleko twe ssać![1].
(Roman Zamorski).
Wszędy mi twe liczko świta
W urzeczonych myśli grze;
Ucho słyszy, oko czyta
Wszędzie drogie imię twe.
W gęstej liści — tam — zasłonie
Oczek twych mi błyska żar,
Tu mi z krza różyczek płonie
Wdzięczny ustek twoich czar.
Czyż dziw, że, gdzie stąpię, we dnie
Imię twoje słodkie, przednie
Na niw kwietny składam strój,
W nocy — między gwiazdek rój.
Żegnaj, słońce! Noc miesięczna
Na śpiewny już wabi łów,
Tajemnicza, jasna, wdzięczna,
Noc, jak wizya wieszczych snów!
Ciszę przerwie tylko czasem
Słowik tęskną pieśnią swą,
A gdy błyśnie świt za lasem,
Z pól przepiórcze głosy brzmią.
Ach! już w dymnem mieście ludzie
Budzą się i dręczą w trudzie,
By jeść troskom swoim dać.
Witaj, słońce! — idę spać.
„Jakiż czar cię wiedzie, bracie,
Przez żywota ciężki tór,
Że na myśli twoich szacie
Nie znać nigdy smutku chmur?“
Wstrzemięźliwość, która wraca
To, co byłbym stracić mógł;
Potem — wolna, stała praca,
Duszy mojej druh i bóg.
Pod ich strażą, drwię bez granic
Ze służalców, mając za nic
Pałacowych blaski pych
I mydlanych baniek szych.
Nie próżniacze to zapały
Stworzą przyszłość, i snadź raj:
Pracy cichej, wspólnej, stałej
Potrzebuje, żąda kraj.
Gdyby każdy w ziemię włożyć
Jedno zdrowe ziarnko chciał,
Wkrótce-by się mógł ostożyć
Dwór, co dotąd pustką stał.
Kto wszak próżną chlubą dmie się,
Plew koszyki na targ niesie,
Z nadziejami tego wraz
Szybko zwieje wicher-czas.
(Miriam).
- ↑ Słowianek poszukują Niemcy na mamki.