Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/559

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   555   —

— „Patrz, patrz, bracie, za ich sprawą,
Padły bogi, drzewa ścięte,
I krogulce rozpierzchnięte —
Bogi dają zemstę krwawą!“
Owóż Ludieka porwał gniewu szał,
Z zastępu wrogów k’Zabojowi gnał;
I Zabój skoczył, z oczu iskry kłębem
Ział na Ludieka. Jakby dąb z dębem
Wyrwał się z lasu, tak Zabój przodem
Wyrwał się jeden przed swym narodem.
Ludiek uderzył ostrem żelazem
W tarcz: trzy skóry przeciął razem.
Zabój z toporem ramię wytęża —
Puścił — Ludiek się ciosu uchował...
Topór ciął drzewo — padło na pował —
Ku ojcom poszło trzydzieści męża.
Rozjadł się Ludiek: — „Ty zwierzę!
Ej ty, potworo, gadzie!
Stań, mieczem się z tobą zmierzę11. —
Zabój ciął mieczem
I kęs z Ludieka tarczy odkroi.
Ludiek ciął mieczem,
Miecz po skórzanej zwinął się zbroi.
Palą się obaj: cios mnie, cios tobie,
Od stóp do głowy sieką po sobie,
I krew zostawia szerokie ślady.
Krwią opłynęły mężów gromady,
Rzezią zawrzały już strony obie.

Do zachodu słońca trwała zacięta walka; nareszcie Ludiek pada z ręki Zaboja. Wojsko, widząc śmierć dowódcy, ucieka z pola bitwy. Zabój i Sławoj ścigają wrogów przez kilka dni; gdy ich już tylko mała pozostała garstka, wracają do kraju.

Wichry po kraju szumią;
Zwycięzcy po kraju szumią,
Długiemi rzędy w lewo i w prawo
Ciągną się męże z radosną wrzawą:
— „Bracie, czy widzisz owdzie szczyt szary?
Tam z woli bogów my zwyciężyli!
Tam dusz tysiące lata w tej chwili
Z drzewa na drzewo, między konary.
Zwierz się ich boi, boi ród ptaszy,
Jedna się sowa tylko nie straszy.
„Teraz na górę pójdziem, w mogiły
Umarłych grzebać i bogom miły
Pokarm zaniesiem; bogom zbawienia
Damy obiaty i dziękczynienia;
Dla nich pochwalny niech zagrzmi głos,
Dla nich orężów zdobyty stos!“
(Lucyan Siemieński).