Hagbart. Niechże tak będzie, więc się nie rozstaniem
Nigdzie i nigdy!
Sygna. Na wieki, mój drogi!
(Jul. Bartoszewicz).
O matko! jam zmęczony, a dzień już przy skonie,
Pozwól mi teraz zasnąć na twem drogiem łonie;
Lecz ukryj te łzy rzewne i te niepokoje,
Bo smutne twe spojrzenie, palące Izy twoje.
Jakże zimno! o patrzaj, jak czarno wokoło!
A gdy zasypiam, anioł staje przed mym wzrokiem,
Co nademną świetliste wznosi swoje czoło,
I widzę, jak promienie złote mkną potokiem.
Matko! słyszysz tych śpiewów harmonijne tony?
Ach! takiem pieniem w niebo będę uniesiony.
On już przy nas; czy słyszysz? do siebie mię wola
I uśmiecha się do mnie. Patrz na ten blask czoła!
Patrz! wokoło z cudownych barw tęcza się plecie,
Anioł z złotemi skrzydły rzuca na mnie kwiaty;
Mamo! czy takie skrzydła będę miał w tym świecie?
Lub umrzeć, by jak anioł ten stać się skrzydlatym?
Co tak mnie obejmujesz smutnie w twe ramiona?
Powiedz, czemu jęk cichy rwie się z twego łona?
I czemu ta łza rzewna po twem licu płynie?
Bo gdy cierpisz i płaczesz, ja cierpię tak samo;
Słabnę, a ból ciężarem me powieki mruży,
Żegnaj! anioł mnie objął, żegnaj, biedna mamo!
(St. Budziński).
Sklepienie niebios jasno dziś i czyste,
Mróz okna stroi w kwiaty cudne, szkliste.
Przy pewnem oknie, zdobnem w te festony,
Przystanął młodzian i patrzy zdumiony,