Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   454   —

Ona z jednym się dzbanem schyliła po wodę, on z drugim,
I ujrzeli swe lica odbite w źwierciedle krynicy.

— Dajcie mi napić się, wesoło rzekł młodzian dziewczynie. —
Ona podała mu dzban. I razem siedząc, poufnie
O tem i owem gwarzyli, aż ona się wreszcie ozwała:
— Skąd-że tędy wam droga wypadła, bez koni, kolasy
I opodal od miejsca, gdziem was po raz pierwszy ujrzała?
Zadumany spoglądał ku ziemi Herman, a potem
Podniósł wzrok i namiętnie nim objął swą towarzyszkę;
Ale nie śmiał jej prawić miłosnych słów, bo jej oko
Tak rozumnie patrzało, że mówić kazało rozumnie.
Więc opamiętał się szybko i rzekł poufale, a cicho:
— Powiem wręcz, bo i na cóż ukrywać? że tu przybyłem,
Aby z sobą was zabrać do domu moich rodziców.
Ja-m jedynak, i skrzętnie w zarządzie im mienia pomagam:
Do mnie pola należą, do ojca dom, a mateczka
Gospodarstwo wewnętrzne ochoczo i z ładem prowadzi.
Ale wiecie zapewne, jak często wiejska czeladka
Zwykła grzeszyć niedbalstwem, jak często zmieniać ją trzeba.
Dawno też matka już pragnęła mieć przy swym boku
Kogoś, coby ją mógł wyręczyć, jak córka rodzona,
Pomagając nietylko ramieniem, lecz myślą i sercem.
Otóż kiedym was dziś na drodze ujrzał tak żwawą,
Kiedym słowa z ust waszych usłyszał rozumne i zacne,
Tom obojgu rodzicom zachwalił was według zasługi
I przychodzę zaprosić... wybaczcie mowę jąkliwą.
— Nie wstrzymujcie się, rzekła dziewczyna, mówcie mi wszystko.
Nie obrażę się wcale, i owszem — wdzięczna wam jestem.
Więc rodzice mię wasi do służby zgodzić-by radzi,
Licząc na to, żem jest zabiegła i niezbyt prostacza.
Krótkie to bardzo żądanie i krótka też moja odpowiedź.
Chętnie pójdę za wami, gdzie głos przeznaczenia mnie woła,
Bom zrobiła już swoje; przywiozłam chorą do wioski,
Gdzie znalazła rodzinę. I inni już się zebrali,
Marząc o rychłym powrocie, jak zwykle biedni wygnańcy.
Lecz co do mnie, zaprawdę, nie łudzę się taką nadzieją,
Wiem, że po smutnych dniach smutniejsze jeszcze nastąpią;
Bo rozprzęgły się więzy społeczeństw i nic ich nie spoi,
Chyba wspólna i ciężka niedola, która nas czeka.
Jeśli w domu poczciwym dziś znaleść mogę przytułek,
Pod kierunkiem szanownej niewiasty, przyjmę go rada;
Zawszeć dziewczę tułacze, samotne, wątpliwej jest sławy.
A więc idę za wami; pozwólcie tylko te dzbany
Odnieść do wsi i tam pożegnać moich przyjaciół.
Zobaczycie ich także; niech oni mnie wam oddadzą.

Młodzian słuchał z radością roztropnej mowy dziewczęcia,
Sam nie wiedząc, czy wyznać jej wszystko, czy też zamilczeć..