Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/454

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   450   —

Orestes.  Oto miecz w mym ręku.
Którym on pobił waleczne pod Troją!
Jego mordercy-m go zabrał, błagając
Bogów niebieskich, ażeby mi dali
Wielkiego króla odwagę i ramię
I jego szczęście. Wybierz ze szlachetnych
Twojego wojska i z nich najlepszego
Staw mi naprzeciw! Jak ziemia szeroka,
Żywiąca dzielne bohaterów syny,
Nie odmówiono dotychczas nikomu
Z pomiędzy obcych podobnego szczęścia.
Toas.  Stary obyczaj przywileju tego
Żadnemu z obcych tutaj nie użyczył.
Orestes.  A więc od siebie i odemnie pocznij
Nowy obyczaj! Naśladując, każdy
Lud zwykł przemieniać prawo i uświęcać
Szlachetne czyny swych władców. A niechaj
Nie walczę tylko za naszą tu wolność;
Pozwól, niech obcy biją się za obcych!
Jeżeli padnę, wtedy to ich wyrok
Zapadł wraz z moim; lecz jeżeli szczęście
Da mi zwycięstwo, niechaj tych wybrzeży
Żaden już odtąd nie przestąpi człowiek,
By go nię miało co prędzej przywitać
Pomocne oko miłości, niech każdy
Z tego tu miejsca odchodzi pocieszon.
Toas.  Wydajesz mi się, o młodzieńcze, godnym
Tych wielkich przodków, którymi się chlubisz.
Mnogą jest liczba tych walecznych mężów
I tych szlachetnych, co mi towarzyszą.
Lecz ja w mym wieku sam stawać przywykłem
Naprzeciw wroga, sam ja gotów jestem
Spróbować z tobą szczęścia swojej broni.
Ifigenia.  O nigdy! nigdy! tutaj nie potrzeba
Krwawych, o królu, dowodów. Odejmcie
Ręce od mieczów! O, pomyślcie o mnie
I o mej doli. Chyży bój uwiecznia
Męża: niech padnie, a wnet pieśń go sławi.
Lecz łez bezmiernych, łez tych, co zostali,
Łez opuszczonej kobiety nie zliczy
Żadna potomność, i pieśniarze milczą
O tych tysiącach przepłakanych nocy
I dni, co we łzach ubiegły, gdzie dusza,
Próżno się trapiąc, ażeby przywołać
Utraconego druha, co tak prędko
Z nią się rozłączył, sama się pożera...
I mnie od razu upomniała troska,
By mnie oszustwo i podstęp grabieżcy