„Nie jestem wcale natrętny podróżny.
Wszystko mam z sobą, nie pragnę jałmużny;
Wszakże ktokolwiek, w tak okropnej nocy
Ma prawo ludzkiej zażądać pomocy.
„Śniegiem zawiana znikła z oczu droga,
Tu pokutnika zaskoczyła zima,
Puśćcie mię, puśćcie, zaklinam na Boga!
Błogosławieństwo odbierzcie pielgrzyma.
„Wędruję z Rzymu, spólnej naszej matki,
Niosę odpusty i świętych ostatki,
Niechaj was o tem anieli ostrzegą;
Puśćcie mię, puśćcie przez miłość bliźniego.
„Przelękły zając kryje się do nory,
Jeleń przy łani ucieka przez błonie,
Ja, biedny starzec, zwątlony i chory,
Gdzież się, ach, gdzież się przed burzą uchronię!
„Z rozgłośnym hukiem wre rzeka burzliwa,
Gniewna, wezbrana, w falach się rozpływa;
Popłynę przez nią, choć zimno i ciemno,
Gdybym litości nie wzbudził nademną.
„Pukam i darmo — żelazne podwoje,
Lecz twardsza od nich pana zamku dusza,
Gdy go bliźniego los, ni lata moje,
Ni prośba w imię Boga nie porusza.
„Żegnam cię! niechaj Pan ziemi i nieba
Przedłuża w łasce i szczęściu twe lala,
I oby nigdy nie było ci trzeba
Żebrać na starość litości u świata“.
O mury starca rozbiły się słowa;
Ale pan zamku nie będzie miał ciszy; —
Ilekroć burza zaszumi grudniowa,
W poświstach wiatru znowu je usłyszy.
Bo gdy po nocy — z jutrzenką rumianą,
Mgły z ponad wody podniosły się rano,
Falą rzucone pomiędzy opoki
Zimne pielgrzyma znaleziono zwłoki.
(J. B. Zaleski).