Córka. To przebieg zimna tak jej dokucza... to przebieg zimna
tak jej dokucza...
Wuj. Niema przeciągu zimna, okna są zamknięte.
Córka. Myślę, że zgaśnie.
Ojciec. Nie ma już oliwy.
Dziadek. Co to słychać, Urszulo?
Córka. Nic, dziadziu, to liście spadające; — tak, to liście spadające na taras.
Dziadek Zamknij okno, Urszulo.
Córka. Dobrze dziadziu. (Zamyka okno).
Dziadek. Zimno mi. (Milczenie. Trzy siostry całują się). Cóż to słychać teraz?
Ojciec. To trzy siostry całują się.
Wuj. Zdaje mi się, że wszystkie trzy są bardzo blade dziś
wieczór. (Milczenie).
Dziadek. Cóż to słyszę teraz, Urszulo?
Córka. Nic, dziadziu; to ja splotłam ręce. (Milczenie).
Dziadek. Cóż to słyszę, cóż to słyszę, Urszulo?
Córka. Nie wiem, dziadziu; może to moje siostry drżą nieco!
Dziadek. Boję się, moje córki.
Dziadek. (wzdrygnąwszy się z niezwykłem przerażeniem). Kto
to wstał?
Wuj. Nikt nie wstał.
Ojciec. Ja nie wstałem.
Trzy siostry. I ja nie! — I ja nie! — I ja nie!
Dziadek. Ktoś wstał z za stoła!
Wuj. Zapalić światło!
Ojciec. Słyszycie! dziecko!
Wuj. Nie płakało nigdy!
Ojciec. Idźmy zobaczyć!
Wuj. Światła, światła!