Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   191   —

nieznanego pensyonarza, wypuszczają mię razu pewnego na ulicę; ponieważ potrzeba jeść, chociaż się już nie jest w więzieniu, temperuję pióro znowu i wypytuję każdego, o czem teraz mówią; powiadają mi, że podczas mojej ekonomicznej samotności ustalił się w Madrycie system wolnościowy co do sprzedaży wyrobów, rozciągający się nawet do wyrobów prasy, i że bylebym w pismach swoich nie mówił ani o autorytecie, ani o kulcie, ani o polityce, ani o moralności, ani o ludziach na urzędzie, ani o dobrze notowanych korporacyach, ani o operze, ani o innych widowiskach, ani o nikim, co ma jakiekolwiek znaczenie, mogę zresztą wszystko drukować swobodnie, pod nadzorem dwu albo trzech jegomościów. Chcąc skorzystać z tej słodkiej wolności, zapowiadam pismo peryodyczne, a sądząc, że nikomu w drogę nie wejdę, nazywym go „Dziennikiem nieużytecznym“. Pf! Widzę, jak powstają przeciwko mnie tysiące małych dziennikarzy; zawieszają moje pismo — i oto znów jestem bez zajęcia: — rozpacz mię ogarniała; pomyślano o jakiemś miejscu dla mnie; ale na nieszczęście byłem na nie odpowiedni; potrzeba było rachmistrza — zajął je tancerz. Zostawało mi chyba kraść; staję się bankierem faraonowym; a wtedy, moi kochani, wieczerzam w mieście, a osoby nazywane comme il faut otwierają mi uprzejmie swój dom, zatrzymując dla siebie trzy czwarte zysku. Mógłbym był niewątpliwie pójść w górę; zaczynałem nawet pojmować, że dla zyskania majątku, umiejętna robota więcej warta, niż samo umienie. Ale ponieważ każdy wkoło mnie rabował, wymagając, bym ja był uczciwym, musiałem zginąć i teraz. Natychmiast opuściłem wielki świat, i jużem się miał przedzielić od niego na dobre, gdy jakiś bożek dobroczynny powołał mię do mego pierwszego zajęcia. Chwytam napowrót swój futerał balwierski i pasek angielski; a potem pozostawiając dym głupcom, co się nim żywią, wstyd zaś na środku drogi, jako zbyt ciężki dla piechura, przechodzę z miasta do miasta goląc i żyję nakoniec bez troski. Wielki jeden pan przechodzi przez Sewillę, poznaje mię, ja go żenię, a w nagrodę, że przez moje starania otrzymał swoją żonę, chce mi przejąć moją! Intryga, burza z tego powodu. Mając już wpaść w otchłań, w chwili gdym miał zaślubić swą matkę, zjawiają się moi rodzice. (Wstaje, gorączkując się). Powstaje spór, to pan, to on, to ja, to ty, nie, to nie my; ba, a któż? (Siada, raptem). O, dziwaczne następstwo zdarzeń! Jak ja w to wlazłem! Dlaczego takie sprawy a nie inne? Kto je zawiesił nad moją głową? Zmuszony do przebywania drogi, na którą wszedłem bez wiedzy, jak ją opuszczę bez chęci, posypałem ją tylu kwiatami, na ile mi pozwoliła moja wesołość; mówię: moja wesołość, nie wiedząc, czy ona do mnie należy tak jak wszystko inne, ani nawet, co to jest za ja, którem się zajmuję; bezkształtny zbiór nieznanych cząstek, potem drobna niedołężna istota, stworzonko trochę szalone, młodzieniec spragniony rozkoszy, mający wszelkie skłonności do używania życia, uprawiający wszystkie rzemiosła dla utrzymania się; to pan, to lokaj, stosownie do tego, jak się podoba losowi! ambitny przez próżność, pracowity z potrzeby, lecz leniwy..