Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   148   —

Alcest.  Tak, tej miłości nieraz rozsądek mój przeczy;
Lecz miłość a rozsądek — to dwie sprzeczne rzeczy.


Istotnie, Celimena, lubo przyrzekła swe serce Alcestowi, przychylnem okiem patrzy na Oronta, Klitandra i Akasta w ten sposób, że każdy z nich może do jej względów rościć niejakie prawo. Gdy właśnie z tego powodu czyni jej Alcest ostre wymówki (Akt II. scena I), Celimena odpowiada:


Czyż jestem winna temu, że moja osoba
Takiemu lub owemu czasem się podoba?
A gdy się chęć miłości zbudzi w sercu czyjem,
Mamie go za to karcić i odpędzać kijem?
Alcest.  Tu nie kija potrzeba, lecz rozwagi nieco,
By nie zachęcać wszystkich, którzy na lep lecą;
Wiem, że zrobić się brzydką nie jest w twojej sile,
Ale twych wielbicieli przyjmujesz tak mile,
Że się co chwila tworzy nowy zastęp cały,
Rozmowa twa przyciąga, gdy wdzięki zjednały.
A ty każdego darząc zwodniczą nadzieją,
Wszystkich ich uszczęśliwiać potrafisz koleją...
Celimena.  Pan o świat cały już być zazdrosnym zaczyna.
Alcest.  Bo świat cały cię kocha, czy to moja wina?
Celimena.  Ale czyliż nie lepiej, wyznaj mi pan szczerze,
Że przyjmuje to wszystkie hołdy w równej mierze;
I słuszniejsząby była wycieczka ta cala,
Gdybym jednego z pośród wielu wyróżniała.


Dalszą rozmowę przerywa przybycie kilku osób, pomiędzy któremi są i dwaj wielbiciele Celimeny. Pomiędzy nią i niemi wszczyna się żywy dyskurs, obracający się około obmowy wspólnych znajomych. Alcest słucha tego jakiś czas cierpliwie; nareszcie wybucha:


Brawo! pozwólcie sobie, szanowni panowie!
Widzę, że tutaj każdy ulega obmowie;
Lecz ci, którym dobrego słowa dać nie warto,
Niech się jeno ukażą, to z dłonią otwartą
Każdy do nich pośpieszy i z wielkiem weselem
Serdecznym się ich będzie mienić przyjacielem.
Klitander.  Lecz jeżeli ta mowa prawość pańską rani,
To zechciej przedewszystkiem zwrócić się do pani.
Alcest.  Owszem, do panów mówię. Ta pani, jeżeli
Obmawia, to dlatego, by się goście śmieli.
Humor jej satyryczny jest zbyt wybujały,
Bo zachętą dla niego są panów pochwały,
I w swoich złośliwościach nie szłaby wciąż daléj,
Gdybyście jej panowie nie przyklaskiwali.
Bo przyczyny wad naszych niech każdy w tem szuka;
Jeżeli one wzrastają, to pochlebców sztuka.
Filint.  Lecz po co te wymówki, wszakże się zastanów,
Czy nie surowiej jeszcze sam sądzisz tych panów?