Strona:O sześciu łabędziach.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   9   —

dzy, i dopiero poradziła, gdy moneta ją olśniła...
Straszną była czarownica... tak wstrętnego była lica, że kto pierwszy ujrzał pono, padał, jakby go rażono...
Zęby czarne, ostre miała i zębami wciąż szczękała, jakby wszystkich pogryźć chciała...
Wisiał kosmyk włosów siwych, a przy rękach, przy tych krzywych, to krogulcze palce miała, jakby wszystkich wciąż szarpała...
Do tej strasznej, do tej jędzy, dużo dano już pieniędzy, dużo też i smutku było, gdy co rzekła — się ziściło...
Gdy królowa szła do chaty, w złoto strojna i bławaty — wtedy jędza coś warzyła, przeklinała i soliła...
Więc stanęła pode drzwiami, by zapoznać się z czarami...