Strona:O siedmiu krukach.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —

cofnąwszy się w tył o 600 kroków, wązką ścieżką iść dalej poczęła. Ale zmęczenie nie pozwoliło jej iść dłużej nad pół godziny, a chciałaby być jaknajprędzej tam, gdzie jakąś wiadomość o braciach otrzymaćby mogła.
Siadła znużona pod drzewem i naraz usłyszała jakby szmer za sobą. Sądząc, że liście pod stopami jakiegoś zwierzątka szeleszczą, obejrzała się po za siebie i zobaczyła tryskające z ziemi źródełko, które szeptem cichym wołało na nią, aby się jego wodą wzmocniła.
Spragniona, napiła się czystej źródlanej wody i naraz weszły w nią tak wielkie siły, że, zdawało się, iż mile całe przebiedzby teraz zdołała. Uniosła się z murawy i biedz jak na skrzydłach poczęła.
Gdy noc zapadła, ułożyła się na