Strona:O protagorejskim typie umysłowości.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

racyjna teoria Bridgmana. Ściśle mówiąc nauką możnaby nazwać jedynie logikę, matematykę i fizykę teoretyczną, po usunięciu z pierwszej wszystkich zatruwających ją niejasności, przez jej niezamaskowaną semantyką ontologizację, a nie przez odcinanie się od jej rzeczywistościowych źródeł przy wyrzeczeniu się całkowitego sprowadzenia do niej matematyki i ograniczeniu się do skromnych przyporządkowań. Fizyka, nie czysto teoretyczna, dotąd wzór wszystkich nauk o świecie, staje się jako fizyka ogólna częścią ontologii i nie może się jej jako taka przeciwstawiać; jest przybliżonym, na tle niedokładności pomiarów i zbytniej dokładności formuł, opisem pewnej kupjury Istnienia i nie może w swych terminach zdać sprawy z czującego się od środka jako jedność, cielesnego organizmu. Tym mniej jako nauki nie-absolutnie ścisłe mogą pretendować do naukowości w dawnym znaczeniu, tj. do zupełnie dokładnego i pojęciowo jednorodnego opisu danej kupiury świata, psychologia i biologia, bo pierwsza musi być do pewnego stopnia subiektywna, mimo wszelkich zakusów behavioryzmu, a druga, jakkolwiek w swej deskryptywnej postaci, bezhypotetycznego opisu ostatniego elementu Istnienia tj. organizmu żywego, bezsprzecznie królowa nauk, nie przekroczy nigdy pewnych granic, wyznaczonych jego niezbadanością absolutną; bada ona w ostateczności właściwie tylko jego martwotę, gdy dochodzi do swych granic ostatnich; a do tego dołącza się fakt, że sami, jako byty same w sobie i dla siebie istniejące, jesteśmy w naszych przeżyciach własnych takimi organizmami, najlepiej bezpośrednio od środka sobie znanymi i żadne poznanie funkcji tych organizmów i ich budowy, nawet w wymiarach części komórek, czy jakichś dalszych jeszcze elementów, nie rozjaśni nam pierwotnej tajemnicy samoczucia się naszego w jednym trwaniu samym dla siebie, czyli jako osobowości, przy całkowaniu w jakościach prostych i ich kompleksach niesamowicie skomplikowanej organicznej struktury i podniet, których ona doznaje. Gdyby, co jest w istocie niemożliwem, okazało się, że w przestrzeni nie ma nic prócz jakichś elementów fizykalnych, to przy nieodmyślalności precz tzw. „epifenomenów”, a dalej jedności osobowości i ich przeżyć, jedynym wyjściem byłoby założenie witalistycznych entelechji i beznadziejny kartezjański dualizm. Wszelkie uściślanie wiedzy, tak ogólnie korzystne, jako też rozwój logistyki w jej własnej sferze, nie pomoże nam tu nic, tym bardziej jeśli logika i fizyka dążyć będą do autarkii i panowania bezwzględnego nad innymi sferami poznania, wbrew ich samouświadomieniu co do swej niesamowystarczalności: muszą wszystkie sfery te stanowić harmonijną całość jako wytwór bądź co bądź pewnych stworów żywych,