Strona:O protagorejskim typie umysłowości.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

takiej poza logiką nie ma, a logika jako nauka formalna o języku nie mówi nam nic bezpośrednio o istnieniu. Więc chyba nie jest w ogóle nielogiczne takie mówienie; ale to jest rama zbyt szeroka, nie chodzi tu o logikę, tylko o założenia. Całe masy założeń mogą być zupełnie dorzeczne i twierdzenia z nich wyprowadzone mogą nie kolidować z logiką, a z rzeczywistością mogą one nie mieć nic wspólnego. Ale tu mamy według mnie nawet logiczną sprzecznoć, tylko niezauważoną, jak w kwestii bytu samego dla siebie rzeczy martwych i jednostek fizykalnych: coś psychicznego nie może być fizycznym; naodwrót: mamy wyrażalność fizycznego w terminach psychicznych, ale jako takie tj. pojęte jako coś, co ma byt tylko fenomenalny, fizyczne też nie jest psychicznym. A to chce nam udowodnić Russell. Otóż w sposób nieokreślony zapewnia się nas, że to, co będzie powiedziane, nie jest niedorzeczne, ale niewiadomo czy logicznie czy rzeczywistościowo, a dowodu tej niedorzeczności się nie przeprowadza: z góry przyjmuje się, że emulsja, która ma być zrobioną jest racjonalna.
Powtóre chyba aby zagmatwać rzecz i tak już nieokreśloną nie mówi się niewiadomo czemu o zdarzeniach tylko o ich grupach. Łatwiej wybrnąć z grupy zdarzeń, niż ze zdarzenia samego: podobnie łatwiej mówić o implikacji zdania przez „klasę, zdań”, niż rozważać stosunek, jaki zachodzi między dwoma zdaniami wprost. Whitehead do końca uniknął definicji zdarzenia, a pod koniec zaczął coś mówić o „eterze zdarzeniowym”; taki eter, jakaś taka zaródź nieokreślona, coś w rodzaju metafizycznej żabiej ikry, to jest właściwie grupa zdarzeń, którą jest cały świat. Jest to pojęcie bardzo wygodne — niestety nic mu nie odpowiada; przypominają się „fakty” Wittgensteina.
Ale dokładnie nie wiadomo, czy „occurence” Russella to to samo, co „event” Whiteheada. Nawet sam Russell krytykuje tego ostatniego za jego koncepcje, oparte na tandetnej psychologii, a sam nie uznaje różnicy jakościowej między wspomnieniem, a przeżyciem aktualnym, operując sensualistycznym słowem „czucie” (percept), jeszcze bardziej sztucznie jednorodnym od elementu Macha, bo ten musiał rozróżnić uczciwie elementy świata i ciała, tj. ABC... i KLM..., a z uczuciami α, β, γ.... rozróżnił ich aż 3 rodzaje, implikując tym tajnie odrębne ciało i świat poza nim dla cielesnego indywiduum istniejący, a razem z tym całą znienawidzoną ontologię.
To, że zdarzenia tworzą grupy, czyni je dla nas niby bardziej swojskimi. Coś co tworzy grupy nie może być niczym i może zawierać nawet jakiś „człon”. Jakiś — a więc są inne człony i ten jest spośród nich wybrany. Jakież to są człony zdarzeń — czy są też zdarzeniami,