Strona:O ontologicznej beznadziejności logiki, fizykalizmu i pseudo-naukowego monizmu wogóle.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tajemniczych pozaprzestrzenych entelechji, bijologicznego zdeterminowania organizmu żywego.
Z drugiej strony wyraźnie zły jest wpływ fizyki i logiki na filozofję w ostatnich fazach rozwojowych tych nauk. Nauki te operują pojęciami jednorodnemi: np. logika: pojęciami ogólnego przedmiotu, stosunku, części i całości, a dalej: pojęciami właściwości, stałych funktorów i zmiennych, a fizyka pojęciami: rozciągłości w ruchu — od drobiny do elektronu, czy paczki falowej, lub jeszcze dziwniejszego jakiegoś elementu — i sił działających między rozciągłościami, przy tendencji unifikacyjnej, wyrażającej się w pojęciu energji. Otóż pod wpływem tego stanu rzeczy nastąpiło zlekceważenie problemu osobowości, w dążeniu do osiągnięcia takiego pozornie doskonałego monizmu, jaki w naukach tych zdaje się panować. Nauki te są bezsprzecznie wspaniałe jako takie, ale zgubny jest wpływ ich na filozofję i wogóle rozwój myśli ludzkiej, gdy przekraczają granice swych kompetencji i chcą być jakiemiś hyper-ontologjami swego rodzaju, eliminującemi dowolnie problemy filozoficzne jako pozorne, czy też urojone.
W związku z tym stanem rzeczy występuje zjawisko tworzenia t. zw. przezemnie systemów „bezpłciowych”, zasadniczo jednopojęciowych, chcących par force opisać niezaprzeczalnie dwoiste Istnienie, jako coś, składającego się z elementów jednorodnych, czyli bez t. zw. przez Whiteheada bifurkacji. To ostatnie jest możliwe, ale tylko w pewnym rodzaju realistycznego monadyzmu, nie wykluczającego dwoistości zasadniczej, którą można przedstawić najprościej przez dwuczłonowe wyrażenie: 1) ja, cielesny, czujący i 2) świat, w którym są też takie jaźnie cielesne i prawdopodobnie czujące, na tle materji martwej; do tego dołącza się dwoistość z poprzednią ściśle związana, a która wyraża się w czaso-przestrzenności wszystkiego co istnieje: t. j. przedmiotów, żywych stworów i jakości w ich trwaniach. Do tego zagadnienia powrócę później.
Przedewszystkiem systemami takiemi bezpłciowemi są systemy: Macha i Avenariusa, rozwinięte najdoskonalej, ale już w pewnej transformacji, przez Corneliusa, który przyjmuje jedność osobowości jako istotną podstawę wszystkich związków, będących u Macha jednego jakby gatunku: stół i ja różnimy się tylko siłą powiązań. Ale już wprowadzenie samego pojęcia związku i dwóch, a z uczuciami, trzech rodzajów jakości, niszczy samą podstawę monistyczną systemu. Jako dalsze przykłady służyć mogą systemy: Whiteheada, Russella, Wittgensteina, a u nas Kotarbińskiego, nie mówiąc już o całej falandze następców dwóch przedostatnich i Macha — u punktu wyjścio-