Strona:O lekceważeniu ojczystej mowy.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogę, więc najlepiej po niemiecku, bo to tak wygodne niemieckie „Sie“.
Pani Laura załamywała ręce z rozpaczy, że jej siedmioletnia córka tak „źle prononsuje“ po francusku, ale nie martwiła się tem wcale, że dziecko pacierza nie umiało.
A skoro już mówimy własnym językiem, to wykrzywiamy go radzi, przykrawamy na obcą modłę, łapiemy zwroty mowy z obcych języków i wciskamy je do swego. Czynimy to dla „szyku“, dla „dobrego tonu“, niekiedy z bezmyślności, najczęściej z lenistwa. Jedno, drugie, trzecie wyrażenie obce rzuci ktoś w salonie, czy na bruku, najczęściej w dziennikach, i już je powtarzamy, za leniwi — by rozważyć, że owo wyrażenie jest właściwie w polskim języku niedorzeczne.
Gdy się takich zwrotów mowy namnoży, powtarzamy je uporczywie, skłonni do małpiego naśladowania, a za leniwi, by się zastanowić i poszukać w myśli właściwego, polskiego wyrażenia. Gdy nam błąd kto wytknie, zasłaniamy się frazesem: „Tak wszyscy mówią, taki zwyczaj“.
Ależ to nie argument. Jeżeli w mieście wybuchnie choroba nagminna, czyli epide-