Strona:O kogucie i lisie (1939).djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne. Nigdy ojciec nie czesał ich rudych futerek, nigdy też nie przynosił im nic dobrego do jedzenia. Rzucał lisiętom ogryzione przez siebie kości, lub gdy był w dobrym humorze, łapał dla nich wróbla czy mysz.
— Tato, jeść — narzekały lisięta. — Tato, my głodne.
— Cicho mi bądźcie, bo zawołam myśliwego! — krzyczało lisisko. — Dostaliście wczoraj kości po tej tłustej gąsce, jeszcze wam mało?
Ale dzieci wciąż lamentowały i narzekały. Rad nierad, musiał pomyśleć lis o ich wyżywieniu. Od dawna zauważył już mieszkańców małej chatki pod lasem. Leżąc z fajeczką nad rzeką, przyglądał się ciekawie, co się dzieje po drugiej stronie.

— Gdy są wszyscy w mieszkaniu, nie dam im rady — pomyślał — ale wieczorami kogucik idzie na spacer, a kurka

12