Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

doprowadzić do wymiotów!
Świat ten spuchnie,
gdy uwierzy w waszą kuchnię,
a uwierzyć ponoć gotów,
bo mu los dopieka srogo,
bo mu zbawców dzisiaj trzeba,
a zaś zbawcą jest mu ten,
kto go kłamem wprawia w sen!
O, ty lęku, o ty trwogo,
jakżeż słodko, jakżeż błogo
usypia nas marny kłam!...
Was, podjadki wy bez czoła,
was przypuścić do kościoła — —
dla was mi budować tyn,
boży chram,
który sięgać ma do nieba?
Precz mi, precz!

Radca i obaj obywatele znikają. Zjawia się

KTOŚ. A dla kogo?
MARCHOŁT. A dla kogo? Dla — człowieka!..
KTOŚ. Ci nie ludzie?
MARCHOŁT. Ale jacy?
KTOŚ. Tacy, królu, i owacy:
Z jednakowej wyszli pracy,
na jednakim ich warsztacie —
w jednakowym wszystkich trudzie — —
MARCHOŁT. Tania mądrość, bardzo tania!
KTOŚ. Zawsze-ć mądrość...
MARCHOŁT. Nikt nie wzbrania,
abyś wasan z przekonania
czy z przekory naśladował
mądrość — radców...
KTOŚ. Mądrość świata!
MARCHOŁT. Dla mądrości takiej bata