Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
III.

Obacz tę chwilę, którą dopiero przebyłeś!
Nie byłaż ona może tą chwilą jedyną,
o której ongiś, chłopcem będąc, już marzyłeś?

Zaliż nie będziesz kiedyś, gdy już lata miną,
smutne życia godziny pokrzepiał jej snami
i żeś jej nie zatrzymał, sam się korzył winą?

Ona ci tak w pamięci zapłonie ogniami,
jak to gwiaździste niebo nad morzem bez krańca...
a wszak ci wysunęła się między palcami,

Jakbyś bezmyślnie suwał paciorki różańca.



IV.

Nie będzie moim celem, com wymyślił wczora,
com jutro mocen zmienić; w samem życiu zasię
mieści się dla mych kroków rozmach i zapora.

Ono mną pokieruje wszędy, w każdym czasie
i niecelującemu rękę poprowadzi
i nie da mi poprzestać na ziemskim popasie.

Ono nieświadomemu z zaświatów zgromadzi,
co ojce dokonali, sam zdziałam i syny;
a że z pod nóg mi pryśnie świat, niech mi nie wadzi, —

bo z ducha rzeźbić będę, gdy nie stanie gliny!