Strona:Nowelle (Halévy) 58.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krwi! Niechaj Judasz ginie!
Krwi! Tańczmy na ich grobie!
Krwi! Jeszcze tej hekatomby
Bóg od nas wymaga!

Trzymali oni wzniesione topory nad głowami gromady nieszczęśliwych więźni: baronów, biskupów, mnichów i wielkich dam. Za kulisami, baletniczki przybrane w łyżwy, czekały chwili, gdy im wypadnie, lekko jak sylfidy, ślizgać się po lodzie. Poprosiłem grzecznie jednę z tych młodych westalek, żeby mi wskazała pana Morin.
— Morin’a niema pomiędzy łyżwiarkami... jest na scenie... o tam... ubrany za biskupa. Widzisz pan tego biskupa, którego tak szarpią i popychają?... On tu zaraz przyjdzie.
Istotnie, jeden z dowódców anabaptystów zawyrokował, że należy oszczędzać tę szlachtę i tych księży, którzy mogą dać okup za siebie. Morin pozostał więc przy życiu, a ja miałem zaszczyt być mu przedstawionym przez małą westalkę.
Była to szanowna postać z długą siwą brodą, w pięknej fioletowej szacie, z dużym krzyżem pasterskim. Podczas gdy przyprowadzał nieco do porządku swój kostium mocno nadwerężony przez tych opętanych anabaptystów, zapytałem, czy zechce dawać lekcye dwom panienkom z wysokiej sfery.
Pobożny biskup skwapliwie przystał, żądając dziesięciu franków za godzinę.
Małe łyżwiarki wyprawiały na scenie przeróżne osobliwe glisady; za kulisami zapanowała nagle zupełna cisza; mogliśmy więc prowadzić poufną gawędkę z Jego Excelencyą.