Strona:Nowelle (Halévy) 50.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdybym zamknęła przed nimi drzwi, niktby ich nie dopuszczał już do siebie i ta biedna kobieta byłaby całkiem zgubioną.
Wchodzi stare małżeństwo: on ma lat sześćdziesiąt, ona pięćdziesiąt pięć... a wygorsowana... Jest to widowisko niezwykłe!! Mąż idzie za tą wystawą, zawstydzony i pomieszany... Błaga o litość spojrzeniem pokornem, rozpaczliwem. Zdaje się mówić do nas:
— Tak, tak... wiem... przerażający widok... ale nie mogę temu zaradzić... opanował ją szał gorsowania się... Powiada, że już niema nic ładnego prócz ramion, więc je chce pokazywać. Ach, niewesoła-to rzecz, być zmuszonym włóczyć się po świecie za tą starą waryatką.
Podczas gdy robię ten przegląd mężów, defilada ciągnie się bez ustanku... Dochodzą mnie urywki rozmów:
— Pani de X. ślicznie ukostiumowana... bo takie suknie, to prawdziwe kostiumy teatralne.
— Pani de X. jest jedną z tych miłych osóbek, których tryb życia można zawrzeć w trzech słowach: „ubiera się, szczebiocze i rozbiera się...
— Ach, jaka twoja suknia, moja droga! Jaka suknia! — woła gospodyni domu — i od kogo?
— Od pani Z. (przemilczę nazwisko, żeby to nie wyglądało na reklamę).
— Ach, powinnam się była domyśleć... jej suknie można zaraz poznać.
— Prawda, zawsze są oryginalne, nienaśladowane.