Strona:Nowelle (Halévy) 40.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pułkownik i papa wrócili do salonu. Pułkownik odszedł... Papa zdawał się zamyślony. O 11-tej, kiedym mu życzyła dobrej nocy, przed udaniem się na górę do swego pokoju, wziął mnie za obie ręce: i rzekł: — Zadowolona jesteś z konia tego pana? —
— O, bardzo... Żebyś wiedział, Papo, jak przepadam za moim Jowiszem!... przepadam za nim!!... Zdaje mi się, że w tych słowach było za wiele ognia, zapału, uniesienia. Co chwila, boję się zdradzić. Jak mówię o koniu jego, to mi się zdaje, że o nim mówię! A ta perła, kto jest tą perłą? on czy ja?“
Niedziela 6-go czerwa. Oto list, jaki odebrałem dziś rano od mojej siostry: — „Jestem na wpół żywa... w przeciągu dwu dni oddałam czterdzieści wizyt. Wszędzie starałam się wsunąć te słówka: Czy państwo nie znacie czasem rodziny Labliniére? Otrzymałam pięć czy sześć odpowiedzi, a wszystkie — zupełnie zadawalniające. Są to ludzie bez zarzutu; przytem mają duży majątek, co nigdy nie zawadza, ale bardzo uczciwie nabyty. O pannie jednogłośnie mówią, że to anioł! Śmiało więc, naprzód kapitanie, idź za popędem serca!
— Osłupiałem, więc to widocznie, żem zakochany? Moja siostra spostrzegła się. — O szóstej nadszedł bilecik od ojca jej. Zaprasza mię na obiad w przyszłą środę, 11-go czerwca. Pułkownik mówił: za dwa tygodnie. Czy zaraz odpowiedzieć? Nie, dopiero jutro.
Niedziela 8 go czerwca. Schodzę dziś rano na dół... listonosz tylko co odszedł i paka listów leży na tacy w przedpokoju. Czy są i do mnie? Nie, ale jest jeden — do babuni. List urzędowy, z pieczęcią