Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

postąpili i czy korzyść taką, jakiej się spodziewają, osiągną.
— I cóż mi z tego, że oni tam będą! — zawołał kupiec — poradzi im może jeszcze coś na moją niedolę gorszego, wszak, jak mówisz, trzyma on z bandytami i złodziejami, a jam człowiek uczciwy!
— W gorącej wodzie jesteś kąpany, człowiecze, — przerwała mu staruszka — nie dasz mi skończyć, a czas ulata, moje owce chcą już spocząć w owczarni, mnie także sen już klei oczy...
Otóż mój kochany panie, trzeba, żebyś zakradł się za pieczarę i wysłuchał tego, co starzec będzie im mówił i czy pochwali ich z tobą umowę..
Wysłuchasz panie wszystkiego i napewno z tego skorzystasz i uwolnisz się od tych drapieżców.
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i że jutro ujrzę cię weselszym.
Wstała z kamienia, spędziła owieczki i skinąwszy głową na pożegnanie odeszła szybko od kupca.
Kupiec posiedział jeszcze chwilkę i dopiero gdy się ściemniło wyruszył w poszukiwaniu groty.