Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hej, panie kupcze, zasiądź z nami i zagraj w karty, rozweselisz się trochę i o swych troskach zapomnisz!
Kupiec stanął przy nich i pomyślał: — Może i mają rację! Zgryziony jestem jutrem, a tu, przy tej grze na czas jakiś zapomnę...
Zresztą nie zawadzi i trochę zdobyć grosza.
Usiadł przy nich i grał. Oszuści, korzystając z jego roztargnienia, nabierali go dobrze.
Kupiec przegrał tyle, że gdyby oddał wszystko to, co w domu i przy sobie posiadał, nie starczyłoby to na zapłacenie przegranej.
Co tu robić? Odłożył też na drugi dzień zapłatę, ale gracze zapowiedzieli mu swój warunek: albo wypije całe morze, albo odda cały swój majątek.
Kupiec na myśl o dniu nadchodzącym drżał z przerażenia.
Co zrobi? Skąd weźmie na zapłacenie za pantofel, jeśli ten, jakiś ciężki położy warunek, jak wybrnie z tego kłopotu z graczami?
Myślał i myślał, ale nic mu do głowy nie przychodziło, wreszcie rozpacz zawiod-