Strona:Noc letnia.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mną!» odpowiedział przerwanym głosem i współniesiony przez nich kwapi się ku drzwiom, wychodzi na kurytarze, spieszy się, pasując się z niemocą jak pływacz z falami — Sługi spoglądając jeden na drugiego, żegnają się świętym znakiem krzyża.


Tak za jęczącym, za mdlejącym, za obłąkanym ciągnęła drużyna w stronę ślubnej komnaty — Sen, zdaje się, głęboki spoczywa na tej części zamku — przez rząd bocznych podwoi widać z daleka w sali biesiad porzucone stoły i dogasające światła — Już też przez okna przejściów wkradają się przedsłoneczne świty — w tem nagle zatrzymały się pacholęta niosący przed panem pochodnie — Z zakrętu ciemnej galeryi człowiek pędzi im na przełaj — włosy jego roz-