Strona:Noc letnia.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siedziałam a duszy wzrok gonił za tobą po dalekich polach — czułam w sercu że przebiegasz dolne ogrody — com czuła, ziściło się — daj rękę — zbawiona jestem!» I uginając się jak wysmukła latorośl, śmiało oparła się na jego ramieniu!


Kto widział we śnie duszę wydartą piekłu, porwaną do nieba? Kto czuł co być Bogiem na chwilę, gdy piorun szczęścia w serce uderzy? Wódz dotąd szedł myśląc że spotka się z niewierną — teraz gdy ujrzał, gdy usłyszał kochającą, zapomniał o zemście i śmierci, potężnym i nieśmiertelnym się staje! — Młodość jego dopiero dzisiaj się zaczyna — jednem jéj skrzydłem miłość, drugiem będzie chwała — przez prochy ojców! on wróci do opuszczonych braci i za nim pójdzie ta co pewna ratunku, co zwieszona na jego ramieniu, pasmo własnéj przyszłości zdaje się oddawać mu w rę-