Strona:Noc letnia.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ły — W tem nagle pękło milczenie — Ten którego wezwała stanął przed nią i poderwał ją z ziemi, lecz nie przycisnął do serca, rzekł tylko: «Jestem!»


Ożyła i dziwnym uśmiechem zakwitła: «Wiedziałam, wiedziałam że mi się w wyrocznéj godzinie ukażesz! Lecz ty może mnie przeklął w sercu — wiem — ah! słuchaj, bo oni się nie śpieszą, nie nadchodzą jeszcze, słuchaj mnie! — Kiedy mnie wiedli do kościoła, szukałam cię wszędzie oczyma; kiedym klękła przed ołtarzem, szukałam cię myślą na około, bo oczy nie służyły, łzami na dół ciągnione — na zamku podczas tańców kiedy mi wszyscy winszowali, słuchałam czy twój głos po nad inne nie zagrzmi — i teraz jeszcze kiedy każda chwila niosła mi konanie a mogła zgubę przynieść, nie opuściła mnie wiara — W odrętwieniu