Strona:Nikołaj Gogol - Portret.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„A ja ot co, Piotrowiczu.. płaszcz... sukno... widzisz, wszędzie w innych miejscach sukno mocne... trochę zakurzone i wydaje się starem ale ono nowe, i tylko w jednem miejscu trochę, tego... na plecach i jeszcze na ramionach trochę przetarło się, o tu na tem ramieniu troszkę... widzisz? oto wszystko. I roboty niewiele“...
Piotrowicz wziął kapotę, rozłożył ją najprzód na stole, przeglądał długo, pokiwał głową i sięgnął ręką do okna po okrągłą tabakierkę z portretem jakiegoś generała, — jakiego właściwie niewiadomo, gdyż miejsce gdzie znajdowała się twarz było przedziurawione palcem, a potem zaklejone kwadratowym strzępkiem papieru. Zażywszy tabaki, Piotrowicz rozpostarł kapotę na rękach, popatrzył na nią pod światło i znów pokiwał głową; później odwrócił ją podszewką do góry i znów pokiwał; zdjął powtórnie wieczko z generałem zaklejonym papierem i napchawszy w nos tabaki, zamknął i schował tabakierkę, aż wreszcie rzekł: — Nie, nie można poprawić: kiepska garderoba! —
Serce Akakija Akakjewicza ścisnęło się na te słowa.
Dlaczego nie można, Piotrowiczu? — rzekł błagalnym prawie głosem dziecka — przecież to tylko na plecach trochę przetarte, przecież masz jakiekolwiek kawałki... —
— Kawałki to można znaleść, kawałki się znajdą, — rzekł Piotrowicz — ale wszyć ich nie