Strona:Nikołaj Gogol - Portret.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mu wracać na pamięć całe poprzednie, ubogie życie. „Tak“, rzekł z rozpaczą: „miałem talent! Wszędzie, we wszystkiem widać jego ślad i znamiona“...
Zatrzymał się i nagle wstrząsnął się całem ciałem: wzrok jego spotkał się z nieruchomo wlepionemi w siebie oczami. Był to ten sam, kupiony na targowicy szczukińskiej niesamowity portret. Przez cały czas był zasłonięty, zawalony innemi obrazami i całkiem wyszedł mu z pamięci. Teraz zaś, jakby umyślnie, gdy wyniesiono wszystkie modne zapełniające pracownię, portrety i obrazy wyjrzał wraz z jego dziełami młodzieńczemi. Gdy wspomniał całą dziwaczną historję, gdy wspomniał, że pod pewnym względem on, ten niezwykły portret był przyczyną jego przemiany, że pieniężny skarb, otrzymany w tak cudowny sposób narodził w nim wszystkie nieszczęsne pobudki, które zgubiły jego talent, — zagotowała się w nim dusza prawie ze wściekłości. Rozkazał wynieść natychmiast nienawistny portret. Lecz wzburzenie duchowe od tego nie ustąpiło wszystkie uczucia i cały system były wstrząśnięte do dna i poznał tą straszliwą mękę, która zjawia się czasami jako okropny wyjątek, gdy talent słaby sili się na wypowiedzenie i nie może się wypowiedzieć, — tę mękę rodzącą w młodzieńcu wielkie rzeczy, ale u tego, kto przekroczył granice marzeń zmienia się w bezpłodną żądzę, — tę straszną męką która czyni człowieka zdolnym do potwornych