Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/46

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    I patrzym w niebo, czy z jego szczytu
    Sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
    Cicho i cicho — pośród błękitu
    Jak dawniej buja swobodnie ptak.
    Otóż w zwątpienia strasznej rozterce,
    Nim naszą wiarę ocucim znów:
    Bluźnią Ci usta, choć płacze serce —
    Sądź nas po sercu, nie według słów!

    O Panie, Panie! ze zgrozą świata
    Okropne dzieje przyniósł nam czas:
    Syn zabił ojca, brat zabił brata,
    Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
    Ależ o Panie! oni niewinni,

    Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
    Inni szatani byli tam czynni:
    O, karaj rękę, nie ślepy miecz!

    Patrz, my w nieszczęściu zawsze jednacy:
    Na Twoje łono, do Twoich gwiazd
    Modlitwą płoniem jak senni ptacy,
    Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
    Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią,
    Daj nam widzenie przyszłych Twych łask;
    Niech kwiat męczeński uśpi nas wonią,
    Niech nas niebieski otoczy blask!

    I z Archaniołem Twoim na czele
    Pójdziemy wszyscy na straszny bój,
    I na drgającem szatana ciele
    Zatkniemy sztandar zwycięski Twój.
    Zbłąkanym braciom otworzym serca,
    Winę ich zmyje wolności chrzest;
    Wtedy usłyszy podły bluźnierca
    Odpowiedź naszą: Bóg był i jest!

    Kornel Ujejski.