Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 16 - Królestwo Polskie 1815-31.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Książę się niepokoi: czyż niewszyscy jeszcze pod kluczem? Gdyby można w jakiem więzieniu zamknąć całą Warszawę? cały naród? Jaka szkoda, że niema takiego więzienia!
Szpiegi gorliwie węszą i szukają, ostrożny Nowosilcow wyjechał z Warszawy, coś przeczuwa.
Nadszedł dzień oznaczony, 29 listopada.
Plan ułożony. Garstka najodważniejszych wpadnie do Belwederu i zamorduje księcia lub go weźmie jako zakładnika, — podchorążowie w porozumieniu z wojskiem polskiem rozbroją pułki rosyjskie i opanują Warszawę.
A potem?
Mochnacki żąda, aby utworzono zaraz rząd rewolucyjny, który po wybuchu powstania natychmiast obejmie władzę; ale plan jego wydaje się przedwczesny. Skoro naród cały powstanie, to sam rząd sobie wybierze.
Nadszedł wieczór: wydane hasła, serca uderzają mocniej: wybiła godzina czynu.
Zmrok zapadł wcześnie, wieczór pochmurny i mglisty. Łazienki toną we mgle.
Jak tu dziwnie w pustce i ciszy. Coś szumią nagie drzewa, coś szepczą głucho, trwożnie, wicher niesie wieść jakąś tajemniczą...
W mroku jaśnieje biały pomnik Sobieskiego: tutaj mają zgromadzić się spiskowi. O 6-ej ujrzą łuny podpalonego na Solcu browaru i młyna na Nowolipiu — to hasło.
Ciemno, pusto, mglisto i cicho. Jakaś postać przy pomniku króla. Zbliża się druga — trzecia —
Stoją — milczą — nie szepczą nawet. Oczekują. Jedna łuna błysnęła, lecz zagasła, drugiej nie widać wcale. Co to znaczy?
Upływają minuty i kwadranse. Jest ich szesnastu tylko, a miało być przeszło trzydziestu. Tam zdala świecą okna Belwederu.
Goszczyński z Nabielakiem decydują się po-