Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 11 - Wazowie.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nął srogi nieprzyjaciel. Stanowcza walka jednak nastąpiła dopiero 30 czerwca.
Obie strony już w nocy zaczęły sprawiać szyki, aby olbrzymią armje na czas ustawić w porządku.
Król Jan Kazimierz o 2-ej z północy słuchał mszy świętej z przykładną pokorą, a całe wojsko, klęcząc, polecało Bogu w gorących modłach losy ojczyzny i własne. O 3-ej zaczęły pułki ustawiać się w szyku bojowym.
Gęsta mgła osłaniała wszelkie przygotowania, a kiedy spadła nagle koło 10-ej z rana, przeciwnicy w zdumieniu spojrzeli na siebie.
Nie spodziewał się chan tatarski ujrzeć takiej potęgi, przypomniały mu się słowa Chmielnickiego, i ze złością wskazując szyki polskie kozackim pułkownikom, odezwał się szyderczo:
— Pijanemi oczami patrzał wasz Chmiel na Polaków; jeśli wytrzeźwiał teraz, to niech idzie przodem wybierać miód tym pszczołom. Zobaczymy, czy mają żądła.
Porwał się Chmielnicki wściekły, kiedy powtórzono mu te urągliwe słowa, i natychmiast wydał rozkazy do boju.
Mądry był jego plan.
Tatarzy uderzyć mieli całą siłą i zwabić na siebie uwagę Polaków, a on niepostrzeżenie obejdzie tymczasem pozycję i nagle zaatakuje wojska królewskie z boku; wyczerpane już walką i wzięte niespodziewanie w dwa ognie, muszą ulec i zostać pokonane.
Wyruszył więc niezwłocznie. Polacy i Tatarzy pozostali naprzeciw siebie.