Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 06 - Litwa.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Błyszczy ogniem pioruna,
A niech zginę, gdy kłamię:
W ręku sztabę rozłamie!
Ho! już płakać przestała!
Ogniem płonie twarz cała.
Czy dziękujesz, czy prosisz,
Że tak w niebo wzrok wznosisz?
Skąd z tym nagłym pośpiechem
Siadasz na koń z uśmiechem?
No, no, przytul się do mnie.
Ręce zarzuć koło mnie,
Tak, tak, teraz już mogę
Ptakiem puścić się w drogę.
Skądże znowu to drżenie?
Co tam patrzysz w płomienie?
Cóż, że jedziem koło nich?
Wszak nie wepchnę cię do nich.
Ha! ha! stój, stój zuchwała!
Z konia mi się zerwała;
Lecz nie ujdziesz pogoni,
Lub cię strzała dogoni!
Ale gdzież ją strach żenie?[1]
Czekaj, nie leć w płomienie!
Przez Perkuna! nic tobie
Za to złego nie zrobię!
Ani słucha szalona,
Leci, wzniósłszy ramiona,
Prędzej, koniu, już blizko,
Spiesz, nim skoczy w ognisko!
Spiesz! — Lecz gdzież się podziała?
Ha, to suknia jej biała

  1. Pędzi, niesie.