Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gedymin powinien pomódz; wszakże i dla niego Krzyżacy to wróg najstraszniejszy.
Postanowił porozumieć się z narodem.
Do miasteczka Chęcin zwołał panów i rycerstwo, przełożył im tę sprawę, pytał o radę i zdanie.
Kadzili, rozprawiali i zdecydowali odzyskać Pomorze orężem.
Więc zaczęto przygotowania do wojny. Gromadziło się ze wszech stron rycerstwo, hucznie, zbrojno, ochoczo, z nadzieją zwycięstwa i pomocy Boskiej dla swej słusznej sprawy.
Tylko pan możny, Wincenty z Szamotuł, wojewoda poznański, oburzony na króla, że odebrał mu zarząd Wielkopolski, powierzając go synowi swemu, Kazimierzowi, z licznym hufcem przyjaciół przeszedł do Krzyżaków i z ich rozkazu palił polskie grody.
Krzyżacy przyjęli zdrajcę, skoro im chciał dopomagać, lecz nie ufali mu zbytnio, — wiadomo: kto raz zdradził, może zrobić to i po raz drugi, — z takim trzeba ostrożnie.
Więc pozwolili mu niszczyć kraj własny i palić polskie grody, lecz kiedy przyszło do spotkania z królem, wyznaczyli mu miejsce w oddaleniu, widocznie niedowierzając temu przyjacielowi.
Siły Łokietka nie dorównywały krzyżackim, z niepokojem też patrzał na ich zbrojne hufce, lecz widok Polaka-zdrajcy był dla niego najboleśniejszy i przejmował go wstydem.
Czyż podobna, aby człowiek ten nie miał sumienia, aby nie czuł swej winy? Może już sam żałuje swych czynów, a nie ma odwagi przyznać się do tego? A gdyby mu dopomódz?