Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 23.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   17   —

dywali. Były w pudełku brzytwy ojca, były w drugiem korale matczyne, była czarna jedwabna chustka, co ją ojciec w wielkie święta na szyję wiązał; była szuba matczyna z czerwoną podszewką, była żółta serweta w kwiaty na stół, była kapa na łóżko z zielonego persu[1].
Ale tym razem zupełnieśmy się zawiedli; kuferek był pusty. W kątku tylko, w czerwoną chusteczkę związana, leżała kawalerska harmonijka ojca. Ojciec potrącił ją raz i drugi, szukając odrobiny cukru, jakby się bał ją podnieść i usunąć z kąta. Brzękła i umilkła. Ale Felek już wsadził rękę do kuferka.
— A harmonijka, proszę ojca! — krzyknął, podnosząc czerwone zawiniątko. — Nie możnaby harmonijki?...
— Felek!... — zawołała matka słabym głosem z łóżka.
Ojciec się zaczerwienił. Felkowi chustczynę z harmonijką odebrał i, włożywszy do kuferka, zamknął go na klucz.
Tego dnia bardzośmy długo śniadania nie jedli; a obiadu — to też nie było. Myślałem, że mnie ojciec choć po chleb pośle, ale nie. Piotrusiowi tylko dostała się wczorajsza kromka. Poszliśmy z Felkiem do sieni w klasy grać, bo nam się dłużyło jakoś. Druga już może była, albo i trzecia, kiedy matka zawołała mnie do łóżka i rzekła zmęczonym, przerywanym głosem:

  1. Pers — materya cienka jedwabna.