Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

34

bardzo, gdym mówił, że tylko kilku wybranym przeszkodą w życiu nie stanęła.
— Ale im za to stanęła pomocą tak wielką! odezwała się Jadwiga.
— Przypuszczenia — to nie moja rzecz — ja tylko fakta zapisuję — lecz jeżeli i mnie wolno pójść drogą wnioskowań, czemuż nie mam sobie powiedzieć — że gdyby nie ta słabostka jedyna, ludzie wybrani byliby zupełnie świętymi ludźmi — apostołowie przecież żon i kochanek nie mieli.
— Bo to łatwiej zostać świętym bez żony, jak z żoną, zakrzyczał wyciągnięty na kobiercu Teofil.
— Ale co łatwiejsze, to mniej piękne — rzekł znowu Edmund.
— Słusznie mówisz, odezwał się Henryk, co łatwiejsze, to mniej piękne, a co mniej piękne, to mniej prawdziwe także. — Wielka mi cnota wyrzeczenie się wszystkiego — jeszcze za życia ucieknę z ziemi, to po śmierci wprost trafię do nieba. — Jabym niebo zamknął przed takimi tchórzami. Idź, żyj na świecie, garnij wszystko do piersi swojej — wszystko myślą uświęcaj, to ci otworzę, będziesz miał zbawienie — ale tak odartego, nagiego nie wpuszczę. — Z waszą teorją o świętości, wy z niej jakąś klasztorną regułę dla kawalerów mieczowych zrobicie. — Ja chcę, żeby świętość była całej ludzkości zakonem — żeby świętością żył człowiek najzwyczajniejszy, a nie ten tylko, który w nienaturalnych, wymuszonych rozwija się warunkach — ja chcę......
— Bardzo to jest łaskawie z twej strony, że powiadasz «ja chcę!» a nie «tak jest już» — przerwał mu Leon.
— Mylisz się — co ja chcę — to już tak jest — albo w potrzebie czasu, albo w mojej duszy. — Ja się kocham szalenie, a nic mi to w naukach nie przeszkadza. — Ja będę miał żonę i dzieci, a nigdy bliźniemu pomocy nie odmówię — z kolegami młodości mojej też