Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
163

— Lecz jeśli nie chcesz słyszeć i widzieć...
— Ja braciszku nie mam ani wyrazu, ani twarzy, którychbym się tak nawet w złudzeniu wyrzekła.
— Oh! toś ty jeszcze bardzo szczęśliwa! — powiedz mi, czy widziałaś ten obraz na górze?
— Widziałam... tak, dwa razy widziałam.
— I nie chciałaś więcej patrzyć na niego?
— Nie, bo on mi okropne chwile przypomina: Widziałam go po raz pierwszy na dzień przed śmiercią Cyprjana, a potem widziałam znowu, gdy Bazyli rzeczy twoje odwiózł i gdzie ty byłeś? słowa powiedzieć nam nie umiał. — Od tego czasu mam wstręt do tego malowidła, bo dziwne usposobienie moje! ja, co tak lubię smutkiem na rozrywkę się bawić, od rzeczywistej boleści uciekam.
— Jednak to piękny obraz, Ludwinko?
— Piękny jak niepodobieństwo!...
— Czemu niepodobieństwo, Ludwinko? — takie kobiety są — Cyprjan to mówił i ja taką znam.
— Być może, Benjaminku, chciałam powiedzieć tylko, że nie taka kobieta, lecz taka chwila w życiu jest niepodobieństwem.
— Bluźnierstwo! bluźnierstwo! zawołałem pocieszony tą marną słabych i złamanych ludzi pociechą, że mogą w drugich odpierać swoje własne myśli i obawy. — Taka chwila jest koniecznością, bo jest szczęściem i udoskonaleniem.
— Ja myślałam bracie, że w takiej chwili człowiekby świata i Boga zapomniał — więc mu Bóg dobry chwil takich nie daje.

— Otóż to znowu! szlachetność stoicka,[1] wyrzeczenie się i zaparcie — to twoje cnoty, Ludwinko. Najpewniej zdaje ci się, że dlatego tak nisko upadłem, bom ich nie miał. — No, proszę — to wyśmienite do-

  1. Stoicyzm, nauka głoszona przez greckiego mędrca, Zenona, a zalecająca hart duszy i wytrwałość w nieszczęściu.