Strona:Na Kosowem Polu 022.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nietrudno będzie napaść na nie znienacka.
Zdjąwszy z palca złoty pierścień, podała go szpiegowi.
— Przyjmijcie odemnie tę drobną pamiątkę. Należy się wam nagroda za mistrzowskie rozszerzanie wiadomości o zdradzie Obylicia. Psy gończe bośniackiego księcia szukały was daremnie, chociaż węszyły gorliwie. Ha-ha-ha!...
Szatańskim chichotem wiedźmy pożegnała wojewodzina Turka.



IV.

Przed namiotem króla Łazarza zgrzytały od samego rana piły i łomotały siekiery i młoty.
Żołnierze przygotowywali pole walki dla wojewodów. Wytyczywszy rozległe półkole, wysypali je piaskiem i otoczyli palami. Jedni ubijali ziemię, aby konie zapaśników się nie potykały, inni ogradzali pole zwartym płotem, aby ciekawi nie przeszkadzali walczącym.
Z obu stron królewskiego obozu, z prawego i lewego skrzydła, dolatywała wrzawa tysięcy roznamiętnionych głosów, przelewających się z łoskotem burzy z południa na północ i z północy na południe. To wojsko żegnało swoich wojewodów, życząc im zwycięztwa i wygrażając przeciwnikowi. Ludzie Obylicia i Brankowicia chcieli towarzyszyć swoim wodzom