Strona:My, dzieci sieci - wokół manifestu.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
A PRZECIEŻ W BIZNESIE CHODZI O TO, ŻEBY ZYSKIWAĆ.

Jak działa prawo zwrotu w przypadku książek objętych umową handlową? Nie ma reguły, wszystko określa indywidualna umowa pomiędzy księgarnią a kontrahentem. To może być na przykład 30% zafakturowanego towaru, co cztery miesiące. Co w praktyce oznacza, że jeśli przez te cztery miesiące księgarz nie sprzeda 70% książek zakupionych, to z pozostałymi zostaje, dopóki ktoś ich nie kupi. I owszem, zdarza się, że ktoś kupuje jakiś tytuł i po roku od premiery, ale to rzadkie przypadki. Gdyby ktoś zapytał, dlaczego nie robić promocji, nie obniżyć ceny o, dajmy na to, 50% i patrzeć, jak pustoszeją półki?
Powód jest prozaiczny. Niezależnie od tego, jaka umowa jest podpisana pomiędzy księgarnią a kontrahentami, ta pierwsza w ten czy inny sposób kupuje książki. Czy na zakup jest wystawiana faktura od razu, czy po sprzedaniu każdego egzemplarza, nie ma to wielkiego znaczenia. Liczy się wynegocjowany rabat na zakup. A ten najczęściej zamyka się w przedziale 25–40%. Piszę tu o małych księgarniach, wiadomo, że molochy w rodzaju Empiku czy Massolitu mogą od hurtowni negocjować o wiele atrakcyjniejsze rabaty. Dzięki czemu w swoich salonach mogą oferować większe obniżki, niż mali niezależni księgarze.
Oczywiście, jeśli monopolista nie uzyska większego rabatu niż mała księgarnia, nie musi się martwić, bo i tak, dając minimalnie większy upust dla klientów, zarobi nieporównywalnie więcej.
Mogłoby się wydawać, co ciekawe, że biorąc książki bezpośrednio od wydawców, można liczyć na lepsze warunki. Niestety tak nie jest. Ba, bywa i tak, że lepiej zamówić książkę z hurtowni niż od wydawcy. Znaczy to tyle, że wydawnictwa oferują hurtowniom lepsze warunki niż księgarniom.
Układ wydaje się być czysty. Pomijając monopolizację rynku, wszyscy zarabiają i powinni być zadowoleni. Dlaczego? Dlatego, że gdyby nie istnieli pośrednicy, księgarze mieliby szansę negocjować lepsze warunki. Gdyby zaś nie było hurtowni, małe wydawnictwa byłyby skazane same na siebie, a te większe na rozliczanie się z setkami księgarń, musiałyby więc wynająć lub założyć własną odpowiedzialną za to firmę, żeby w spokoju zająć się wydawaniem książek, a nie ich dystrybucją.

NOWE TECHNOLOGIE

Wraz z rozwojem internetu i techniki pojawiły się oczywiście nowe formy książek. Początkowo nieśmiało, jednak audiobooki i e-booki (bo o nich mowa) zaczęły zdobywać coraz większą popularność.
Ten przydługi wstęp opisujący pokrótce mechanizmy biznesu księgarskiego w istocie pokazuje, mniej więcej, jak działa i jakimi prawami kieruje się rynek. Nie ma tu zresztą wielkiego rozróżnienia, czy chodzi o warzywa i owoce, książki, czy filmy. Nie ma to znaczenia, bo nie wspomniałem jeszcze o najważniejszej osobie w całej długiej liście czerpiących profity z handlu, mianowicie o twórcy (lub wytwórcy, odtwórcy).

KTO ZYSKUJE?

Podsumowując powyższe: wydawca od ceny rynkowej zyskuje ok. 50%, hurtownia ok. 20–25%, księgarnia ok. 25–30%. A co z autorem? Gdzie jego procent? Jest, owszem. W porównaniu do reszty rynku, niewielki. W przeprowadzonej przeze mnie mini-sondzie wynik był jednoznaczny: wszyscy znajomi pisarze odpowiedzieli, że od każdego sprzedanego egzemplarza otrzymują 7%. Chociaż kiedyś było lepiej: „Do kieszeni autora trafia najczęściej 10%, czasem 15%, a w rzadkich przypadkach 20% od ceny sprzedanego egzemplarza” — podawała w 2004 roku Ewa Likowska[1].

  1. http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/kto-zarabia-na-bestsellerach, dostęp 14.12.2012.
22My, dzieci sieci: wokół manifestu