Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I co dla duszy mojej jest ciosem dotkliwym,
To, że don Alwar troskać zdaje się zbyt mało...
DONA ELWIRA:
Otóż on sam z powrotem: coś się chyba stało.


SCENA DRUGA.
DONA ELWIRA, DON ALWAR, ELIZA.

DONA ELWIRA:
Ten powrót niespodziany cóż nam dzisiaj wróży?
Czy don Alfons przybywa? czy jest już w podróży?
DON ALWAR:
Tak, pani; brat ów, dotąd chowany w Kastylji,
Z objęciem praw swych świętych nie zwleka ni chwili.
Wprzód, don Ludwik, któremu, w głębokim sekrecie,
Nieboszczyk król przy śmierci powierzył to dziecię,
Los jego taił wiernym ludom długie lata,
By je skryć przed wściekłością zdrajcy Moregata;
I, mimo że ów tyran się o dziecię one
Upominał, chcąc niby oddać mu koronę,
Roztropność jego oprzeć się umiała święcie
Ukrytej w tem żądaniu zdradliwej przynęcie.
Lecz dziś, gdy łotr lud cały wzburzył przeciw sobie
Nowym gwałtem spełnionym na twojej osobie,
Szlachetny starzec mniema, iż pora nadchodzi,
W której swych praw najświętszych dopomnieć się godzi.
Począł działać w Leonie i dokonał cudu,
Zapewniając współudział tak możnych jak ludu,
Podczas kiedy Kastylja huf potężny zbroi,
By poprzeć pana w prawach do korony swojej.
O młodym księciu głoszą wszędy cudów wiele,
Lecz nie wprzód go ukaże, aż, na wojsk swych czele,
Jak piorun będzie gotów spaść na swego wroga,
Karcąc go w imię władzy danej mu od Boga.