Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WSTĘP.

Taka już natura człowieka, że woli być królem niż lokajem, woli dawać kije niż brać kije, nawet na scenie. Woli zwłaszcza być smętnym kochankiem, niż komicznym i oszukiwanym mężem. Nieraz to możemy obserwować, iż urodzeni komicy palą się do ról „szlachetnych“, do których nie mają talentu ani warunków. Zdaje się, że bawienie ludzi sobą zostawia w duszy jakiś osad smutku i upokorzenia. Tak i Molier: w początkach swej karjery aktorskiej, ciągle rwie się do ról heroicznych, i wciąż poklask lub milcząca krytyka publiczności spycha go do farsy, do Maskarylów i Sganarelów. Do tego, u Moliera, aktor podszyty był autorem, który również pragnął się wznieść ponad poziom bawiciela. Nie mamy dziś pojęcia, jaka przepaść — co do stanowiska, co do uważania ogółu — istniała wówczas między pisarzem komicznym, a np. autorem tragedji. Wreszcie — i to był może wzgląd najważniejszy. — Molier, w uciesznych swoich figlach, nie wypowiadał całego siebie; to co dawał, to była ledwie cząstka jego ludzkiej istoty; ta reszta burzyła się i żądała dla siebie wyrazu.
Widzieliśmy poprzednio nieśmiałość Moliera w posuwaniu się naprzód: bierze zazwyczaj gotowy wzór, i, jeżeli zeń wyrasta, to nawpół mimowoli, siłą swego talentu. Tak i teraz: chcąc napisać sztukę w „wyższym rodzaju“, obmyśla komedję heroiczną, który to