Strona:Mojżesz Mendelssohn.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowski, który według podanej mu wskazówki ze strony zboru izraelickiego miał uważać, czy należy wpuścić przybyłego, czyli też nie.
Mojżesz, obawiając się, aby mu nie odmówiono wejścia, stał pokornie przy bramie, tłumoczek trzymając w ręce, i czekał cierpliwie, aż się go zapytają, czego żąda. Wreszcie przemówił do niego strażnik, ale tak szorstkim tonem, że biedny chłopiec o mało nie upadł z przerażenia. Na nieszczęście jąkał się także, co go wprawiło w tem większe zakłopotanie. Na zapytanie, w jakim celu chce się udać do miasta, ledwie wybełkotał „uczyć się!“ — Kazano mu teraz wykazać się, czy ma środki do utrzymania.
Biedny chłopiec, którego cały zapas ledwie na kilkodniowy pobyt mógł wystarczyć i to dla tego, że w drodze jadał wyżebraną strawę, z trwogą, drżąc cały z obawy, zawołał imię głośnego w gminie izraelickiej w Berlinie męża: Rabin Dawid Fränkel! To natychmiast spowodowało strażnika do łagodniejszego obchodzenia się z chłopcem.
— Chcesz pójść do Rabina? — zapytał. — To idź!
Rabin Fränkel niemało się zdziwił, zobaczywszy chłopca, miał bowiem tyle trudności w zwalczaniu niezbędnych potrzeb życia, iż dotychczas nie mógł jeszcze wykonać swego przyrzeczenia. Rozirytowany kolizyą, w jaką go wpra-