Strona:Mojżesz Mendelssohn.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miasta rabin ujrzał w cieniu drzewa siedzącego chłopca, który wysilony oczekiwał tu swego mistrza. Widząc wreszcie nadjeżdżającego, wybiegł Mojżesz naprzeciwko niego zbladły, ze łzami w oczach i niemymi ruchami swoimi wymowniej i bardziej przejmująco wyrażał swą prośbę, niżby to słowami był mógł uczynić. Nie był w stanie ani słowa wymówić, drżał na całem ciele a łzy mu spływały po bladych licach. Rabin się przeląkł a widok chłopca wzruszył go do głębi. Gorliwość tego ucznia zawsze go szczerze wzruszała, powątpiewał bowiem, czy ów wątły chłopiec dojdzie kiedyś z powodu niezwykle słabego organizmu do zamierzonego i przez ojca tak upragnionego celu. Nawał rozczulających go uczuć tak nim wstrząsnęły, że rozrzewniony podał chłopcu rękę i kazał mu spokojnie wrócić do domu, zapewniając go, że skoro tylko będzie w stanie, weźmie go później do siebie. Mojżesz okrył rękę mistrza swego pocałunkami i łzami, lecz jeszcze nie mógł słowa wyrzec. Długo jeszcze potem nieruchomo stał na temsamem miejscu, aż odjeżdżający znikł mu z oczu w gęstwinie leśnej.
Około południa dopiero wrócił Mojżesz do domu znużony i zmęczony, ale na duszy pokrzepiony. Zjadłszy obiad na naleganie rodziców położył się spać i nieprzerwanie spał aż do rana dnia następnego. Odtąd już się nie smucił, oży-