Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A zawitała zgryzota;
Ta z jędz, najstraszniejsza jędza,
Co biednym otwiera wrota;
Przez które wciska się nędza.

Głód, wyrzut, wstyd, łzy trawiące,
Zorały twarzyczkę gładką...
Nim upłynęły miesiące,
Sierota została matką,
I jeszcze raz w życiu jedną
Bóg jéj zesłał chwilę jasną,
Gdy małą istotkę biedną
Karmiła swą piersią własną.

Lecz tuląc dziecię do łona,
Kiedy błogosławi nieba,
Matka widzi zatrwożona,
Że już jéj niestało chleba,
„Pracy! zawoła, gdzie praca!
„Dziecko chcę ocalić pracą!“
Lecz świat się od niéj odwraca,
Mówi: dziewczyna ladaco.

Więc kiedy zmroku mgła szara,
Zaległa ulice miasta,