Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Trzeba ci wiedzieć księże Tulipanie,
„Że nasz kanonik, co tak gada ładnie,
„Mówi: nauka, jest to zamięszanie
„W którem przewaga możnych rodzin padnie.
„O! „Czas“ jest święty! choć nań napadacie,
„Że wszędzie nogę podstawia oświacie.

„Wracam do kuchty; on chciał nasze dusze
„Zaprzedać piekłu, według mego zdania,
„Dlatego Pawle, nastawać nań muszę,
„I surowego żądać ukarania.
„Łotr z niego będzie! natrząsa się z nieba!
„Choć z pięćdziesiątkę dać by mu potrzeba.“

Zamilkła wreszcie — ja, choć kląłem w duszy,
Nic na tak wzniosłe nie rzekłem kazanie;
Bo już wszystkiego miałem aż po uszy.
Więc po kolacji, natychmiast mospanie
Żeby nie zostać jeszcze większym osłem,
Do mojej izby szybko się wyniosłem.

Gdym wstał nazajutrz, to ludzie gadali,
Jasiek łotr głośno, inni pokryjomu,
Że ksiądz Tulipan siedział długo w sali;
Bo coś z północy powracał do domu.