Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy aż jutro idzie do spowiedzi?
Czyby tak do mnie? Lecz w tem, ciocia miła
Mówi: „Pawełku na marnéj rozmowie
„Czas tracę — nie tak dzieje się w Krakowie.

„Tam my, kobiety, swego spowiednika
„Wzywamy wieczór — w wilję przed spowiedzią,
„Na konferencję. Wtedy on przenika
„W nasze istności. To nas nad gawiedzią
„Stawia pospólstwa. — Tak robią hrabiowie,
„Książęta nawet. Tak bywa w Krakowie.

„Otóż mój drogi, przypomnieć ci muszę,
„Że do spowiedzi idę jutro zrana;
„Jeśli więc pragniesz zbawić moją duszę,
„Kaź dziś poprosić księdza Tulipana.
„Sądzę że nikt mi nie odmówi racji;
„Idź, idź — pamiętaj także o kolacji!

Westchnąłem tylko; ale Tulipana
Prosić kazałem — i w godzinę potem
Siedzieli razem, a rozradowana
Ciotka mnie nawet zwała sercem złotem.