Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ucha Julii, gdy ta obejmowała go za szyję z taką siłą, jakby go chciała udusić.
Mając nadzieję, że powietrze uzdrowi chorą, Aleksander zabrał Julię na wieś, do jednego ze swych majątków ziemskich. Ale choroba czyniła szalone postępy.
Gdy zdobywca fortuny pojął, że śmierć chce wydrzeć mu żonę — wpadł w zimną zawziętą furię gniewu.
Sprowadzał najlepszych doktorów. „Wszystko daremne” — mówili mu.
— Ocalcie mi ją.
— To niemożliwe, don Aleksandrze, to niemożliwe!
— Ocalcie mi ją. Cały mój majątek, wszystkie moje miliony oddam wam za jej życie.
— Jesteśmy bezsilni, don Aleksandrze.
— Więc złożę w ofierze moje życie. Transfuzja krwi — nie znacie się na tym? Weźcie mnie całego, całe moje ciało, wszystką krew i oddajcie jej.
— Niemożliwe, don Aleksandrze, niemożliwe.
— Jakto niemożliwe? Moja krew, wszystka moja krew dla niej...