Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A nasze sumienie? Sumienie naszego zawodu?
— Głos sumienia doradza, że nie powinniśmy dopuścić do tragedii.
— Należałoby raczej z niego zrobić wariata!
— On nie jest wariatem...
— Tak to prawda! „Całkowity człowiek”.
— Biedna kobieta! Obawiam się, aby naprawdę nie dostała obłędu. Jeśli uznamy ją za chorą, będzie ocalona. W każdym razie opuści ten okropny dom!
Doktorzy stwierdzili u Julii chorobę umysłową. Gomez zamknął żonę w szpitalu.

∗             ∗

Mroczna, nieprzenikniona noc bezgwiezdna upadła na duszę Julii. Jedyną pociechą, jaką jej pozostawiono, było widywanie od czasu do czasu swego dziecka. Brała je w ramiona, kąpiąc małą twarzyczkę we łzach. Maleństwo, samo nie wiedząc dlaczego, zanosiło się płaczem.
— Moje dzieciątko, moje dzieciątko —