Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dała w spazmatycznym płaczu. W zdychała: „Mój synku, mój synku”, widząc ślady ciężkich trosk na sino-bladem obliczu Juana.
Berta: Co ci jest, mój synku? Co się z tobą dzieje?
Don Juan: Zamilcz Raquel, zamilcz... nie widzisz, że mnie zamęczasz?
Berta: Ależ Juanie, jesteś teraz przy mnie, przy swojej Bercie!
Don Juan: Sam już nie wiem, gdzie się znajduję...
Berta: Uspokój się, Juanie! Trzeba trochę panować nad sobą.
Berta otoczyła swego męża macierzyńską czułością. Pragnęła go ocalić, zdobyć całkowicie dla siebie. Jeśli trzebaby było wyrzec się córki, oddać ją komu innemu — to trudno. Kochała bardzo swego męża.
Tymczasem Juan, dawniej pozbawiony zupełnie woli, czuł, że się staje nareszcie mężczyzną, bardziej mężczyzną, niż ojcem. Dla Raquel był tylko środkiem, tylko narzędziem w jej rękach. W jakim celu był